Ludzie, ludzie, ludzie. Mijasz ich, obserwujesz. Tłumy
ludzi. Różnice koloru skóry, różnice wyznań, to wszystko nie ma znaczenia, gdy
jesteś tutaj – w Londynie. Nie ukrywam, że nigdy wcześniej nie miałam okazji
doświadczyć aż takiej różnicy kultur. Na ulicy, w sklepie, w metrze możesz
spotkać każdego. Mówisz po polsku – od razu ktoś z Twojego kraju Cię zagaduje.
Londyn również odwiedziłam z jednym z biur podróży. Tym
razem troszkę mniejszym niż to, które organizowało mój wyjazd na Teneryfę, co
nie oznacza, że gorszym! Pan pilot był wręcz wymarzony. Świetnie opowiadał,
potrafił wszystko załatwić, zainteresować każdego, niezwykle obrotny człowiek
(gdyby ktoś chciał namiary to pisać śmiało!).
Była to tylko kilkudniowa wycieczka, ale wszystko, co w
stolicy Anglii trzeba zaliczyć, zaliczyliśmy. Wiadomo: Pałac Buckingham,
Opactwo Westminsterskie, London Eye, Tower of London, Muzeum Figur Woskowych
Maddame Tussaud's, Big Ben, National Gallery, British Museum, Hyde Park, wszystkie znane punkty,
ulice i dzielnice.
 |
Covent Garden |
 |
Buckingham Palace |
 |
Pomnik Królowej Wiktorii |
Na mnie największe wrażenie zrobiły konie spacerujące
sobie w parku, a oprócz tego dzielnica City – stolica finansów. Urzekła mnie
chyba przede wszystkim takim spokojem, klasą, elegancją. Nie tłoczyły się tam
tłumy, można było spokojnie spacerować. W sumie podobnie było przy Greenwich.
Poniżej obserwatorium znajduje się park, w którym też można zaznać relaksu, nie
czuć tego zgiełku centrum Londynu. Lubię wielkie miasta, drapacze chmur i
spotykanie ludzi, ale wszystko ma swój umiar.
 |
Greenwich |
 |
Greenwich |
 |
Widok na The Shard - najwyższy budynek w Londynie (4. pod względem wielkości w Europie) |
Jeśli chodzi o London Eye to spotkała mnie dość
niespodziewana sytuacja. Stoimy wszyscy w kolejce, torebki już sprawdzone,
czekamy na moment, kiedy zbliżymy się do miejsca, w którym wsiada się do kopuł
i nagle się zaczyna! Alarm wyje, ludzie się cofają, ktoś coś krzyczy, na
ekranach pojawia się napis, żeby jak najszybciej zawrócić i opuścić kolejkę.
Pan i pani z urządzeniem podobnym do tego, którym szuka się złota na plaży
wyganiają ludzi z kopuł, które zakończyły „obrót”, nie wpuszczają następnych,
tylko sami tam wbiegają, po czym szybko wybiegają. Najpierw trochę śmiechu z
całej sytuacji, ale potem zaczęło się robić nerwowo. Wiadomo jaka sytuacja na
świecie, może ktoś coś sobie umyślał, zaraz nas zastrzelą, bomba, wybuch?
Oczywiście, skoro teraz tutaj siedzę i to piszę, żadnej bomby nie było, więc co
się stało? Jakiś niezwykle inteligentny człowiek postanowił sobie zapalić
papierosa w jednej z kopuł, co spowodowało włączenie się alarmu!
 |
Widok z London Eye |
No i teraz troszkę dla punktu obowiązkowego dla wszystkich
zakupoholików – OXFORD STREET. Jeśli mam być szczera – mnie nie urzekła. Może
gdybym miała w kieszeni kilka tysięcy funtów byłoby inaczej, ale pod koniec
wycieczki to już biednie, a poza tym syf, syf i jeszcze raz syf! Może akurat ja
tak trafiłam. Była to połowa sierpnia, a pogoda typowo angielska, było raczej
pochmurnie, kropił deszcz, co też nie sprzyjało ładnemu wyglądowi ulicy. W
jednym miejscu leżała rozrzucona pizza, ludzie się kotłowali, straszny tłok. Ja
osobiście jakoś szczególnie nie polecam, chyba że ktoś chce zrobić naprawdę
duże zakupy.
Ogólnie wiadomo, wszystkie punkty warto odwiedzić i
zasmakować tego londyńskiego życia! (I)
 |
Tower of London |
 |
Tower Bridge "z dołu" |
Jeju bardzo fajne zdjęcia, aż chce się tam być:)
OdpowiedzUsuńLondyn jest wspaniałym miejscem ! Byłam już tam 4 razy i nie mogę się doczekać kolejnego razu <3
OdpowiedzUsuńflawlessbananaa.blogspot.com
Ja też na pewno jeszcze nie raz się tam pojawię <3
Usuń